Tacy ludzie jak Paula czy fajna to mnie rozwalają. Ja jestem kaleką, chodzę sobie na siłkę, rechabilitację, biore leki ale to są tylko rzeczy doraźne , które tylko utrzymują mnie w tym wegetatywnym stanie, żeby nie było gorzej. niemam za bardzo opcji żeby z tego wyjść, a taka Paula czy fajna są zdrowe i płaczą ,mają niby depresję , a prawda jest taka że w przeciwieństwie do mnie mogą robić wszystko ale im się nie chce. Wy tępe cipy nawet sobie nie zdajecie sprawy co to jest pawdziwy, ból , cierpienie i depresja.
Słuchaj, akurat do zachorowania na depresję nie trzeba żadnej niepełnosprawności, czy wyjątkowej sytuacji życiowej. U mnie wystarczył czynnik endogenny (genetyczny), który po prostu zaczął ujawniać się w pewnym wieku. Wykreśliło mnie to z normalnego życia na ponad rok, a kolejne pół roku zajęło intensywne leczenie. Wciąż ponoszę konsekwencje tamtego okresu - głównie finansowe i zawodowe - ale i zdrowotne, bo praca niektórych neuroprzekaźników nigdy się w pełni nie zbalansowała, a silne leki swoje konsekwencje też przyniosły. W teorii jestem osobą w pełni zdrową, jestem też młoda, więc niczego nie powinno mi brakować - tylko chęci, jak to się mówi ;). A jak mnie w pewnym momencie wykosiło z życia, to w 100% i nawet nie zdążyłam zauważyć, kiedy to się stało. Nie będę się tu nad tym roztkliwiać, bo jestem pewna, że Ty tez ponosisz konsekwencje swoich schorzeń na każdym polu - zawodowym, społecznym i osobistym, ale świadomość, jak to wygląda w grupie zaburzeń psychicznych też jest ważna. Tu wbrew pozorom wcale nie potrzeba wiele i nie zawsze wystarcza, że "można robić wszystko, co się chce".
Też kiedyś rzucałam hasłami, że niektórym się po prostu nie chce i tylko tłumaczą się "mental issues". Życie mi potem zwróciło z nawiązką.