Tamtego wieczoru nigdy nie zapomnę. Był to weekend, jak zwykle siedziałem w cuchnącym kotami dresie i przepoconych skarpetach na SU oglądając Kotzurka, popijałem tanie piwo z Biedronki i nie liczyłem na nic więcej poza masturbacyjną rozkoszą i szybkim zaśnięciem w oparach przetrawionego alkoholu, można by rzec - standardowy sobotni wieczór fapacza.
Jednakże nie sądziłem, jakie zaskoczenie mnie czeka w tę piękną, gwiaździstą noc.
Nieco znużony białym misiem i zamulaniem Pawła245 zacząłem mimochodem skakać po innych miniaturkach na SU, aż trafiłem na jedną z najzacniejszych wg Maqa kobiet. Myślę sobie - o, to ona, kurcze, jak może mu się podobać, szczupła, nie ma brzuszka, tyłeczka z celulitem - zupełnie nie mój typ. Mimo to, nieco podchmielony, a więc bez naturalnych oporów, postanowiłem zagadać (raz kozie śmierć) - napisałem PW, myślę - na ogóle nie będę się ośmieszał, napisałem i zapomniałem, wyszedłem z transmisji.
Jakież było moje zdziwienie, gdy owa laseczka mi odpisała Patrzę - nie wierzę - tak, to do mnie i ten tekst - ,,hej mały, to Ty jesteś znajomym Maqa?"
Nie ukrywam, troszkę się zmitygowałem, jednak postanowiłem grać do końca - odpisałem ,,tak, to ja, a Maq to mój dobry kolo".
Wtedy zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałem - odpisała mi - ,,wiesz, byłam dziś taka napalona na niego, a ten łobuz się nie odzywa, w tamtym tygodniu spotkaliśmy się i poza zajebistym seksem dał mi 1000 euro na drobne wydatki, Maq to super koleś, dobrze zaspakaja, ma dużego i sporo kasy, więc skoro on taki jest, to jego koledzy pewnie też... mrraauuu "
Cóż mi pozostało, musiałem grać do końca, szybko wyjąłem skitrane 500 zł (zbierałem dwa lata, co niedzielę zamiast na Mszę na tacę odkładałem 5 zł do skarpety), do tego pożyczyłem trochę od sąsiadów i zaprosiłem laskę na domówkę
Czekałem na nią w odświętnym garniaku przed swoim slumsem (przecież o na nie wie, że w tym garniturze byłem u wuja na pogrzebie) ze stojącym korniszonem w portkach pełen nadziei na zacne ruchanko (nadzieja matką głupich).
Wreszcie podjechała, od razu rzuciło mi się w oczy, że to prawdziwa taxi, (a nie przewóz osób, na który zwykle robiliśmy zrzutkę z kolegami raz w roku jadąc na Sylwka chcąc zaimponować laskom z gimnazjum), podjechała, stanęła obok, a zza szyby usłyszałem tylko, że moje klapki kubota są żenująco brudne, a koszulka śmierdzi potem
Po czym powiedziała, że nie sądziła, iż Maq ma kolegów na tak niskim poziomie i odjechała z piskiem opon...
Ta autentyczna historia jest przestrogą, by nie udawać bogatego ponad stan, bo niestety jedynie Maq jest w stanie wyrywać najlepsze laski na swą urodę i kasę, a my, smutne korniszony, lepiej pozostańmy w sferze wirtualnej, bo tu nie czuć niewypranego dresu i każdy może pachnieć perfumami od Armaniego, jeśli tylko chce.