Pierwszy raz Henry wylądował na terapii dobrych kilka lat temu. Ciągnął wtedy dwie roboty, ciągnął też maksymalnie wódę. Najpierw wylądował w szpitalu. Miał jakieś straszne wyniki prób wątrobowych i trzustkowych. Lekarze przychodzili do niego, brali historię choroby.
- Niemożliwe – mówili.
I wychodzili.
Był tam dwa tygodnie. W tym dziesięć dni tylko na kroplówkach. Wyszedł i trzy miesiące prowadził się bardzo zdrowo. Później wróciła rutyna, ciężka praca, stres i wóda. I znów picie maksymalne. W końcu pękł. Wziął miesiąc bezpłatnego urlopu i pojechał na terapię, która kosztowała tyle co wakacje na Seszelach.
Było zajebiście.
Były to jedne z najlepszych wakacji w jego życiu.
Choć dostał ostrzeżenie za bliskie kontakty z jedną z pensjonariuszek.
Wezwała go wtedy terapeutka.
- Henry, wiesz, że możesz się podobać kobietom?
- he, he – pomyślałem.
- Więc daj spokój z tą Asią.
- Ok.
Za jebanie na terapii było się karnie usuniętym, bez zwrotu kasy.
Problem w tym, że to Asia chciała się pierdolić.
Było tam towarzystwo nie tylko z Polski, ale i całego świata.
Na przykład Kriss z Kalifornii. Kokainista, który wjebał się służbowym jeepem w drzewo. Zamknął samochód. Kupił bilet i prosto z pracy, którą właśnie rzucił przyleciał do Polski na terapię. Teraz bał się ekstradycji. Był przekonany, że ściga go policja.
Kris też jako pierwszy i jedyny zauważył na polu grzybki halucynogenne i od tej pory raczył się z nimi z dużą ochotą.
- Nie jest zła ta terapia - mówił
Grzybki nie przeszkadzały mu w chodzeniu do klubu AA co tydzień.
Henry jeszcze wtedy wierzył terapeutom. Później mu to całkowicie przeszło.
Wyszedł spod tego klosza naładowany pozytywnymi emocjami.
Zapału starczyło mu na niecałe dwa miesiące.
Później popłynął. Zaczęły się dziwki i alkohol. Trzy miesiące po wyjściu z terapii wyprowadził się od pierwszej żony.
Po drodze zaliczał tam detoksy. Co było kosztowne i męczące.
Smród. Szaleni ludzie. Jęki, biadolenie i lament.
- O Jezu, Jezu, co ja tu robię. Boże. Przecież ja tu nie powinienem być – biadolił jeden taki godzinami.
Każdy się męczył, ale większość trzymała mordę na kłódkę.
To lamentowanie było nie do zniesienia.
- Kurwa. Możesz przestać. Jesteś tu, to jesteś i nie męcz innych swoim marudzeniem.
Przestał.
Innym razem. Henry nie wiadomo jakim cudem, o tym wniósł na teren kliniki pełną flachę whiskey. Leżał wtedy pod kroplówką.
Sięgnął po torbę. Myślał, że będzie tam książka. Zamiast tego była flacha.
Nie mogł się oprzeć.
Po obaleniu prawie całej flaszki, odpiął kroplówkę i poszedł coś wyjaśniać personelowi i lekarzowi.
Zrobił się straszny raban.
Henry postanowił, że nie będzie już tam leżał. Czuł się znakomicie.
Po długich negocjacjach przekonali go i został.
Od tej pory w regulaminie kliniki znalazł się zapis o przeszukiwaniu bagażu pacjentów.
Innym razem na detoks przyjechał kolejny koleżka.
Samochodem.
Miał ponad dwa promile.
Leżąc pod kroplówką zaczął biadolić.
- O Boże, Boże…. Co ja tu robię.
- Kurwa. Stul pysk. Nie podoba się to idź stąd.
Koleżka chyba się zgodził z Henrym. Mając cały czas podłączoną kroplówkę, ubrał się i wyszedł. Henry podszedł do okna. Wymknął się bocznym wejściem. Wsiadł do samochodu a kroplówkę podwiesił na górnym uchwycie dla rąk.
- Dobry kolo – pomyślał.
Za dziesięć minut weszła pielęgniarka.
- A gdzie ten pan?
- Ubrał się i wyszedł
- JAK TO!!!!? DLACZEGO PAN NAS NIE ZAWIADOMIŁ?
Wzruszył ramionami. Jak miałem jej wytłumaczyć, że wkurwiał mnie jego lament.
- To wolny człowiek – powiedziałem.
Znów zrobił się straszny raban.
***
Druga terapia była przyspieszona. Henry był już na jednej, więc mógł ją zaliczyć ją eksternistycznie.
Odpoczął sobie na niej jak zwykle.
Po niej jeździł na dwudniowe warsztaty, które odbywały się co dwa tygodnie.
Towarzystwo było bardzo uduchowione.
Przyjechała jednak jedna smarkula o wyglądzie miejskiej kurewki, lub prowincjonalnej gwiazdy – co na jedno wychodzi.
Henry dobrze znał ten typ dziewuch.
Od początku go wkurwiała, choć pałę by jej zdecydowanie podał.
Dziewucha miała męża, który w pocie czoła tyrał gdzieś we francuskiej stoczni i zarabiał pieniądze. Ona ogarniała sprawy polskie. Ściśle mówiąc księgowe. Jednak nosiła się jak gwiazda i wmawiała wszystkim, ze to dzięki niej ta firma się kręci.
- To kurew – pomyślał Henry..
Henry pomyślał, że na miejscu jej męża wynajął by sobie księgową a babę wypierdolił na zbity pysk. Bo przede wszystkim ogarniała imprezy, alkohol, koleżanki i kolegów za pieniądze, które zarabiał jej mąż.
Była z jakiejś kilkunastotysięcznej dziury.
Aż przyszły ćwiczenia warsztatowe.
Terapeutka dała Henremu ją do pary.
Na ćwiczeniach trzeba było napisać co o sobie myślą ludzie tam w tych pierwszych chwilach jak się poznali..
W trzech słowach. Pierwsze impresje.
Ona przeczytała.
- Inteligentny, poważny, wzbudzający zaufanie.
- Plastic blondi, dyskomułka – jej twarz zaczęła się zmieniać
- blachara ale atrakcyjna – dokończył Henry, który jak to to pisał to myślał o tym podaniu pały.
Patrzyła na Henrego wściekle.
- KURWA. IDĘ STĄD!!!! JESTEŚ GŁUPIM CHUJEM!!!!
- O tak mi się bardziej podoba – pomyślał – tu dziewczyna trafiła w sedno.
Zerwała się i wybiegła.
Za nią terapeutka.
- Musi jej często i dobrze płacić na spotkaniach wersalkowych – pomyślał Henry..
Grupa żartowała i śmiała się. Chyba nikt jej nie lubił.
- Coś Ty jej powiedział – dopytywali się Henrego,
- Prawdę.
Po wyjściu z terapii Henry dostał dobrą pracę. Zbyt dobrą. Po miesiącu zaczął nieśmiało sięgać po alkohol, co oznacza, że po pierwszym piciu włączył się wir zasysacz, który obejmował też narkotyki.
Ale nadal nie widział co stało się z kolesiem z kroplówką,