Tak mnie to zawsze zastanawiało: dlaczego kobiety zawsze tak usilnie zaprzeczają, że mają robione cycki?
Przykład 1: Pani ma szczupłą figurę, mocne wcięcie w talii, młody wiek i wielkie, niekształtne i nieproporcjonalne do sylwetki balony, zapytana od piersi: "No co ty, żaden skalpel, sama natura!"
Przykład 2: Pani zawsze miała małe piersiątka proporcjonalne do drobnej sylwetki, zniknęła na pół roku z ShowUp.tv, pojawiła się z nowym kolorem włosów i cycuszki na oko rozmiar albo nawet dwa większe, ZAWSZE robi ujęcia trochę z góry, nawet na priv "piersi" nie można się doprosić żeby pokazała je od dołu, czasami gdy kamera "niechcąco" złapie blizny pod piersiami i ktoś o to zapyta - BANAN, ewentualnie odpowiada: " "No co ty, żaden skalpel, sama natura!"
Przykład 3: Pani ma idealne piersi, aż za idealne i niezbyt często pokazuje je z bliska, nie ma też jak inne panie tanich privów "Masaż piersi" albo "cycuszki 3 minuty", wnikliwy obserwator owszem, nie zauważy blizn pod piersiami (to chyba najtańszy sposób wprowadzenia silikonowych "poduszek" i zostawia największą, choć niewidoczną bliznę) ale na sutkach z bliska widać wyraźnie dwa, półkoliste nacięcia. Zapytana o to odpowiada "No co ty, żaden skalpel, sama natura!"
Dlaczego panie tak reagują? Czemu tak trudno jest im się przyznać, że piersi były "robione"? Przecież mało która pani jest zadowolna ze swoich piersi i poprawianie ich jest bardzo popularne, nie jest też (chyba?) żadnym "obciachem" a mimo to panie usilnie zaprzeczają oczywistym faktom...