HenryChinaski1 pisze:(...)
Widzę Heniu, że Cię ostro podkurwili
A ad rem - to słuszną konstatację poczynili, że szukanie dziewczyn do stajenki wśród "sexworkerek" z
SU mija się z celem - bo one nie są żadnymi "sexworkerkami"
Tylko samozatrudnionymi rzemieślnikami
Im nie jest do niczego potrzebny żaden nadrzemieślik, który będzie mówił, co robić i pobierał za to prowizję... Pomysł, aby szukać poza
SU ma sens. Co prawda ja od 2016 r. nie zagłębiałem się w temat studiów kamerkowych, ale wydaje mi się, że ten model, jaki chcą uskutecznić, rozumiem i jego główny core opisałem w poprzednim poście...
W skrócie, można sobie wyobrazić Polskę w 2015 r. Minimalna krajowa to coś koło 1350 zł na rękę. W Polsce prowincjonalnej o pracę ciężko. Jeśli już jest i jest na umowę o pracę, to minimalna krajowa to maks, co na umowie dadzą. Wiele młodych kobiet na prowincji nie może liczyć nawet na to. Są całe regiony Polski, które żyją w biedzie. O 500+ nikt jeszcze nie słyszał. Poza Warszawą jest to całe Mazowieckie, całe Świętokrzyskie, całe Łódzkie - nawet z Łodzią. Lubelskie, Małopolskie itp. itd. Nawet na wybrzeżu poza Trójmiastem nie jest za wesoło... Generalnie Polska Wschodnia.
Wyobraźmy sobie, że są w tej Polsce B cwani panowie (najczęściej), którzy mają trochę kasy w ręku i know how + 1 do 2 modelek już skaptowanych na stan. Wynajmują sobie domek - albo jeszcze lepiej, mają go i adaptują na swoje biura, pod jakąś większą miejscowością na zagłębiu polskiej biedy. Czy będzie to Piotrków Trybunalski, czy Łódź, Kielce, Radom, czy inne zadupie. Jakieś byłe miasto wojewódzkie najlepiej. Gdzie jeszcze są jakieś wyjazdowe, weekendowe filie zamiejscowe akademii lansu i bouncu z Pcimia Dolnego - filia zamiejscowa w Radomiu czy tym podobne. "Uczelnie" oferujące zdobycie papierka ambitnym acz ubogim ludziom z prowincji.
W takim środowisku kwitły w Polsce takie właśnie studia. Część z nich, to były zwykłe burdele, których właściciele znaleźli sposób na dodatkowe zyski. Jak akurat dziewczyna jakaś nie pracowała, nie miała klienta. Generalnie grzała dupę, to aby nie marnować czasu i pieniędzy szefunio kazał jej iść do pokoju na kamerki. Ale były też serio wyspecjalizowane studia - jak to hipotetyczne ze scenariusza z mojego poprzedniego postu. Które kaptowały młode dziewczyny na kamerki w ten sposób - nawet poprzez ogłoszenia w urzędach pracy LOL. I znajdowali chętne. Dziewczyny wtedy mało wiedziały o kamerkach. Same nie umiałyby się na nich odnaleźć.
SU zaczęło robić reklamę i zaistniało ledwo w 2013 r. w ogólnej świadomości ludzkiej. A studia swój rozkwit miały między 2011-12 a 2016 r. w Polsce. W tym roku też przestałem się tematem bliżej interesować.
W każdym razie, przychodziła taka dziewczyna do pracy. Transmitowała tylko na zagranicę - nikt więc w kraju nie miał prawa się dowiedzieć, jak zarabia. Przychodziła na 6h do roboty i wychodziła bogatsza o 300-500 zł zarobione prosto do ręki. Pierwszą wypłatę dostawała z góry. Kolejne na koniec każdego dnia. Jak chciała mieć jakąś umowę, to podpisywali z nią umowę zlecenia na 1000 zł miesięcznie - i miała ubezpieczenie. W życiorysie nie miała żadnego śladu, że była modelką z sexkamerek. Pełna anonimowość i kultura. Jedna modelka dziennie zarabiała ok. 3000 zł w napiwkach dla "Firmy". 300 do 500 zł na czysto szło do jej kieszeni dniówki - nie czekała na żaden przelew nic. Ona miała kasę do ręki. Oczekiwanie na przelewy to była rola szefa.
Czy taki właśnie schemat chce uskuteczniać Maua z Zozole? Nie wiem. Jeśli tak, to nie wiem, czy to jeszcze ma sens...? Minimalna dzisiaj wynosi prawie 2000 jeśli jesteś spoza miejsca pracy - czyli przysłowiowej wsi i musisz dojeżdżać do miasta. Każdy pracodawca dziś już oferuje umowę o pracę. Bo chętnych do pracy brak. Jak nie chcesz pracować, a masz dzieci, to jesteś w stanie się utrzymać. A jak chcesz, to masz i 500+ i pracę i nie jest źle. Więc wiele dziewczyn nie odczuwa przymusu ekonomicznego do świecenia cipką na kamerkach. Te, które wolą słodkie życie, zamiast zapierdalać, prędzej, czy później odkryją
SU i same też zaczną transmitowanie - więc po co im tacy pośrednicy, jak Bunny?
Załóżmy, że jednak znajdą chętne do pracy. Też nie bardzo rozumiem, co za umowy chcą z nimi podpisywać? Zlecenia? O pracę? Jakie NDA? Oj, żeby ich ktoś nie podpieprzył do PIP albo i gorzej - bo jeszcze jak wejdą artykuły o handlu ludźmi, to będą mieć przejebane. Wszystko zależy od tego, czego w tych ich "NDA" nawstawiają. Generalnie, NDA nie może zakazać prawa do korzystania z własnego wizerunku modelkom. Może zakazać prowadzenia konkurencji względem byłego pracodawcy (jaki stosunek ma ich łączyć z sexmodelkami?)? Ale zgodnie z prawem, za okres w którym pracownik nie może pracować u konkurencji, były pracodawca też musi zapłacić... Moim zdaniem, stąpają po polu minowym i mogą nieźle wdepnąć...
A co do Twoich uwag co do znajomego, co miał kilka mieszkań... Wiesz - ja znałem takiego, co miał jedno mieszkanie a w nim wynajmował pokój. I nie dość, że dziewczyny mu płaciły za ten pokój w gotówce, to jeszcze odbierał sobie w naturze resztę. Skąd je rekrutował? Ze zwyczajnych ogłoszeń o wynajmie mieszkania... Też mi się we łbie nie mieściło, jak łatwo można i jak tanim sumptem pierdolić tak seryjnie laski. Ech... Nie ważne...
Pozdrawiam
PS. Ale to były czasy, (od 2008 r. mniej więcej poważne początki), że jak ktoś miał na start 20-30 tysi zł, jakiś lokal, sprzęt komputerowy i kamerki oraz 1-2 dziewczyny już "przekonane", to mógł bardzo szybko zbudować stajnię nawet 20 dziewczyn. I zacząć zarabiać na czysto przy kilkunastu tylko modelkach (uwzględniając rotację - ogólna liczna stale pracująca w miesiącu), zarabiać na czysto 250k-300k zł... Ale ci, co mieli know how, to ich tak wielu nie było... I nie bardzo chcieli się to wiedzą dzielić. Kto by ją miał wtedy i tę kasę na starcie, to by dziś mógł już sobie na emeryturę przejść...